Wielu z nas obserwując cuda na nocnym nieboskłonie zastanawiało jak ocalić od zapomnienia tą ulotną..estetyczną chwilę astro-ekstazy.
Kiedy np. po wielokrotnych podejściach do wybranego obiektu, wreszcie namierzamy naszą upragnioną, 12 magową galaktyczkę.
Lub z innej beczki.. trafiamy pod super ciemne niebo i obiekty, które w naszych domowych realiach dotychczas były zaledwie majaczącymi duszkami nagle stają się cudownymi astro-perłami, wywołującymi nagły opad szczęki i nieartykułowaną czkawkę

.
Każdy powie astro-foto....pewnie, te prace cieszą się największym uznaniem...no są najbardziej sugestywne...zdjęcie odbieramy przecież jak coś na co patrzymy, to odbicie naszego świata w oku kamery. Ale co wtedy... jeśli nie mamy sprzętu za 7000zł a bardzo chcemy utrwalić to co widzimy. Albo nie interesuje nas programowanie pilota na kilkadziesiąt 10 minutowych sesji, zaraz po czasochłonnym ustawianiu sprzętu.
Pozostaje metoda.. jaką stosowali już nasi praojcowie w jaskiniach..czyli rysunki.
W astroszkicu ..a dokładnie w szkicu obserwacyjnym istotne jest to by uchwycić szereg szczegółów, które często są efektem długo-czasowego wpatrywania się w okular.
Powiem więcej szkic obserwacyjny często w jakimś ograniczonym stopniu tworzymy jak zdjęcie. Nasze oko nie jest tak czułe jak matryca aparatu czy kamery.. ma jednak tą przewagę, że obraz analizowany jest wielofazowo.. czyli w danej chwili odczytujemy z danego wrażenia wiele ulotnych informacji i różnorako je interpretujemy.
Idźmy dalej...seeing i zasięg zależą w dużej mierze od fluktuacji atmosfery.. nawet przy dość przejrzystym powietrzu światło musi się przebić przez potężna masę gazu która je zniekształca, dzięki temu każda sekunda obserwacji może objawić się nagłym wzrostem lub spadkiem jakości obrazu w ten sposób pokazać dotąd nieznany szczegół obiektu. Dlatego jedno spojrzenie w okular.. i przeniesienie wrażeń na papier nie wystarcza.Należ spędzić ze szkicem najmniej pół godziny by wyłuskać to czego tak od razu nie widać.
Teraz następne pytanie: czy zamykać się w polu okularu czy rysować perspektywicznie?
Ja wychodzę z założenia....że należy trącić tubkę i rysować dalej - przecież używamy często różnym powiększeń.. jakie pole i skalę więc zastosować?
Co dalej z naszym szkicem? mamy zamalowaną i zakropkowaną ołówkiem kartkę a4 - kładziemy ją na równo oświetloną powierzchnię i robimy cyk aparatem. Lub kładziemy na skaner i skanujemy.
Ja zwykle poprawiam centrum gwiazdek biała kropką w kompie, potem zamieniamy go w negatyw i obniżamy jasność obiektu względem gwiazd. Często opisuję tuż po obserwacji, na kartce szczegóły pismem odręcznym.. by było z góry wiadomo, że to szkic.
To co nam wyjdzie wysyłamy choćby na
ASOD-a by zobaczył to cały świat.
To co wypluje nam nasz komputer wygląda np. tak:

Jak szkicować...
Należy mieć:
-Miękkie ołówki koszt ok 5-6zł i 1 lub 2 twarde
-Brulion a4
-Gumkę
Mgławice i galaktyki tworzę rozcierając ołówek palcem..
Zachęcam do szkicowania obiektów astronomicznych i dodawania do nich opisów, spostrzeżeń i wpinanie ich w skoroszyt...to sumer zabawa.
Teraz czego nie należy robić.. zachęcam i namawiam zostawmy zdjęcia.. one są zbyteczne. Niestety wielu z nas "jedzie" obiekty ze zdjęć aż miło. Czemu to ma służyć.. przecież takie oszustwo ma krótkie nogi. Zaraz wyjdzie szydło z worka.
Walczę z tym procederem już od dłuższego czasu..ale to walka z wiatrakami.
Wiecie do czego używam zdjęć?
Otóż zabieram często album Gendlera w plener by odszukać obiekt, który jest tak słaby że nie ma go w atlasie, lub zobaczyć jak ustawione są ramiona.. galaktyki by nie szukać ich nie tam gdzie ich nie ma. Zdjęcie podpowiada mi jak wygląda ten obiekt naprawdę i czego mam szukać. Potem zamykam Gendlera i szkicuję..
Pozdrawiam Robert