Mało który miłośnik astronomii wybiera się pod smoliście czarne niebo w okresie pełni Księżyca. A ja właśnie w ten sposób spędziłem tegoroczny urlop w Bieszczadach. Czy żałuję? Absolutnie nie. Co prawda nie było mi dane rozkoszować się pięknem bezksiężycowych, bieszczadzkich nocy, ale jako miłośnik Srebrnego Globu tegoroczny urlop mogę uznać za bardzo udany. W ciągu dnia wędrowanie po bezkresie połonin bieszczadzkich, a wczesnym wieczorem sesyjka fotograficzna z Księżycem. Na warunki nie mogłem narzekać - czyste powietrze, cisza i spokój podczas fotografowania. Także aura okazała się sprzyjająca. Czegóż chcieć więcej? Jedynie 7 września podnosząca się szybko mgła zmusiła mnie do wcześniejszego zakończenia sesyjki. Mimo wszystko nie mam prawa na nic narzekać. Co ciekawe - w okolicach pełni widoczny był bardzo wyraźnie zarys Drogi Mlecznej. Taki mały niuans, o którym w mieście możemy tylko pomarzyć, nawet w czasie bezksiężycowych nocy.
Poniżej chciałbym zaprezentować moje księżycowe trofea. Przed Wami "Pełnia bieszczadzkich nocy"
