Tak jak mówiłem Michałowi w piątek wybrałem się do znajomych w sobotę. Oczywiście sprzęt zabrałem jako, że już był w bagażniku.
Jak to bywa nie wszystkie sesje wyjazdowe są udane - powiem więcej - większość pewnie nie jest. Ale po kolei.
Sprzęt rozłożyłem jeszcze w dzień, przymierzywszy się Makiem do Jowisza - i tutaj pierwsza porażka - chmury, które nadeszły prawie jak zaczęło być widać Jowisza i nie poddały się aż do około 20, więc z Makiem nie było na co czekać.
No cóż z Jowiszem nie wyszło, pełen jednak nadziei widząc bezmiar chmur zamontowałem Newtona. Standardowo sprawdziłem kolimację i ... o w mordę ale go wytrzepałem przez dwa dni - całkowita porażka. Wziąłem się zatem za kolimacje ale coś mi zupełnie nie wychodzi i zamiast lepiej robię całkiem źle, a tutaj coraz ciemniej

. No to zdjąłem Newtona biegiem do środka i dawaj rozbieramy wszystko prawie do zera. Jakoś udało mi się go jako tako poskładać (czytaj ustawić), chociaż nie był to szczyt marzeń ale cóż - nie ma wyjścia. Zamontowałem zatem sprzęt, założyłem kamerę z korektorem wyważyłem całość a że ciągle piękne chmurki przesłaniały niebo poszedłem napić się wódeczki. W końcu sobotni wieczór ma swoje prawa!
Co jakiś czas wychodziłem na zewnątrz sprawdzić czy nie widać może jakiegoś przejaśnienia a moja mina podobna była coraz bardziej do

.
I nagle

zobaczyłem gwiazdę. Biegnę wiec co sił do teleskopu zapalam latarkę i widzę wokół siebie ..... mnóstwo wspaniałej i wszechobecnej pary wodnej

. Kapie niemal z teleskopu. Gorączkowo myślę czy mam suszarkę - niestety nie zabrałem!
No trudno, przecież tak łatwo się nie poddam! Podłączam laptopa ustawiam guider, robię próbne zdjęcie. Hmmm - nie ma gwiazd? Patrze w górę a tutaj znów chmurki ale takie jakby mniejsze. Zbity jak pies wracam więc na powrót do poprzedniego zajęcia, na szczęście ono od pogody nie zależy.
OK. 23:30 myślę, czas odłączyć zasilanie bo potem mogę nie dać rady, wychodzę więc na dwór i widzę gwiazdy!
Wracam więc po laptopa i dawaj do teleskopu. Mokro jest dalej, mgiełka nie ustępuje ale przecież muszę spróbować bo w końcu już tutaj jestem więc grzechem było by odpuścić. Podłączam więc wszystko wybieram testowy obiekt ustawiam ostrość, guider itd. Robię próbną fotkę 10s. Ale co to? Coś jest na środku ale nie podobne to celu za to całkiem jasne. Jasny gwint - kamera mi zaparowała pod korektorem. Co więc zrobić? Odkręcam korektor - dzisiaj niestety jest nieużywalny. Wybieram czas 12x100s i idę sobie usiąść do samochodu - przecież nie będę stał i się gapił. Po 4 minutach nie wytrzymuje - muszę sprawdzić. Klatka nie podoba mi się zupełnie. Co za szajs - guider, źe prowadzi a mgiełka nie pomaga. Ostrość mi się nie podoba, więc podejmuje nierówną walkę i tracę sporo czasu. Lepiej się nie da. Może zwiększę czas ale ile? No to na próbę 400s. Tym razem siedzę, marznę i czekam. Klatka się naświetla - beznadzieja. Guider zaczyna się ślinić. Jest 1:30. Załamany rozpinam kable wyłączam i idę spać.
Dzisiaj na próbę próbuje obrobić te 4 fotki 3x100 + 1x400. Kurde coś tam jednak widać ale materiału stanowczo za mało. Klatka 400s była zupełnie nie potrzebna. Żałuje, że wychodziłem z samochodu. Po obróbce wyszło mi to co poniżej. Ciekawe czy ktoś to rozpozna

.
Czas to 3x100s +1x400s. Crop pełnej klatki, a więc 100%.
Z tego można wyciągnąć myślę jakąś nauczkę a właściwie kilka, które wypiszę poniżej.
1. Poprawiaj (kolimuj) przed samą sesją sprzęt w granicach rozsądku, na szybko raczej wszystko zepsujesz niż poprawisz.
2. Nie rezygnuj z pierwotnego i przemyślanego planu, tylko dlatego, że wydaje Ci się, że wychodzi kompletny badziew - bez obróbki właściwie tego nie ocenisz.
3. Suszarka Twoim najlepszym przyjacielem - szczególnie jeżeli masz zasilanie.