Widzę że wiele osób w dwa weekendowe wieczory obserwowało niebo, w tym planety (np.
tutaj czy
tutaj), dlatego też ja dorzucę swoje trzy grosze.
W nockę z piątku na sobotę razem z Adamem K. miałem okazję rzucić okiem na planetki Syntą 10", a że seeing był dobry można było powalczyć z dużymi powiekszeniami. Efekt tych obserwacji na długo zapadnie w mej pamięci, gdyż takiego Saturna i Marsa jeszcze w życiu nie widziałem. W wyciągu wylądował PowerMate 2,5x wraz z LVW 8mm, a smaczku całemu zestawowi dorzucił zwykły pomarańczowy filtr. Celowo piszę "smaczku", gdyż obserwacje w tej konfiguracji bez filtra przypominały niedoprawioną potrawę, dopiero po "przyprawieniu" i założeniu tegoż filtra coś zaskoczyło i można było się delektować niesamowitymi obrazami.
Przy wypadkowym powiększeniu 375x Mars pokazał się w całej okazałości, dokładnie były widoczne kontynenty wraz z ich strukturami (pociemnieniami) oraz północna czapa lodowa (w Newtonie widoczna na dole). Obraz dało się bez problemu wyostrzyć, oczywiście nieco pływał ale generalnie była to żyleta. Przy takim powiększeniu rzadko się to zdarza. Muszę nieskromnie napisać, że Mars w wizualu prezentował się lepiej niż na zdjęciu Jerzego powyżej - nie ujmując nic fotce oczywiście, gdyż zdaję sobie sprawę ile trudu trzeba włożyć w wykonanie takiego zdjęcia, mam nadzieję że Jerzy się nie obrazi. Piszę to w celach dydaktycznych, gdyż rzadko się zdarza żeby obraz w wizualu był lepszy niż na zdjęciu, zwykle przecież jest odwrotnie.
Potem przyszła kolej na Saturna i kolejny szok, raz że Saturn ogromny, dwa że przerwa Cassiniego widoczna w całej okazałości, wydawało się jakby wręcz narysowana ołówkiem. Na powierzchni planety również były widoczne struktury w postaci wyraźnych pasów. To wszystko obserwowane oczywiście za pomocą pomarańczowego filtra. Filtr ten spełnił bardzo ważną rolę, dzięki niemu udało się wyłowić struktury na obydwu planetach i podkreślić przerwę Cassiniego, a sam Mars dostał przyjemnego pomarańczowego kolorku

. Bez filtra obydwie planety, mimo dużych rozmiarów, były jednak za jasne, bez wyraźnych struktur (celowo piszę "wyraźnych", gdyż strukutury jako takie były widoczne, ale bez szaleństwa, podobnie przerwa Cassiniego). Po raz kolejny okazało się, że zwykły kolorowy filtr do obserwacji planetarnych bywa nieoceniony i warto coś takiego mieć pod ręką.
Na zakończenie tego przydługawego wywodu muszę napisać wszystkim malkontentom i nie tylko, ze wbrew pozorom przy powiększeniu 375x da się Dobsonem prowadzić planetę, sam obraz jest stabilny i się nie trzęsie. Śmiało można powiedzieć, że tym razem Synta 10" w 100% sprawdziła się jako teleskop planetarny

.