Forum AstroCD
http://www.astrocd.pl/forum/

Obserwacje z 16 grudnia 2012 - krótkie ale intensywne
http://www.astrocd.pl/forum/viewtopic.php?f=9&t=3704
Strona 1 z 1

Autor:  Michał Witek [ wtorek, 18 grudnia 2012, 01:11 ]
Tytuł:  Obserwacje z 16 grudnia 2012 - krótkie ale intensywne

Witajcie,
nie wiem czy jeszcze komuś wczoraj udało się wykorzystać niezwykłe warunki pogodowe jakie miały miejsce między godziną 19:00 a 22:00. Temperatura ok. 3 st. Celsjusza, dość duża wilgotność, ale przede wszystkim wspaniałe warunki obserwacyjne.

Jest niedziela, godzina 18:30. Jak codziennie o tej samej porze kieruję swój wzrok w niebo przez szybę okna dachowego, aby sprawdzić czy i jakie są warunki do obserwacji. Jak wiele poprzednich wieczorów, tak i tym razem nie nastrajam się pozytywnie i nie oczekuję cudów. Po wejściu do pomieszczenia i zgaszeniu światła stwierdzam z zachwytem, że niebo jest czyste. Widać gwiazdy. To niemożliwe, jeszcze godzinę temu nie było nic widać. A tu taka niespodzianka. W tym momencie pojawia się we mnie odwieczny konflikt: wyciągać sprzęt czy dać sobie spokój. Będzie przecież jak zwykle, zniosę Syntę z drugiego piętra, wstawię przed dom i odczekam z godzinkę na wychłodzenie, po czym po godzinie wniosę ją z powrotem, bo chmury się nagle pojawią. Jak zwykle w takich sytuacjach daję sobie czas. Co kilka minut obserwuję sytuację na dworze. Ku mojemu zaskoczeniu sytuacja się nie zmienia, tam ciągle jest „clear”. Szybka decyzja: Synta idzie na dwór. Nawet nie wiem kiedy a już miałem wytachany sprzęt na podwórku. Teraz spojrzenie na niebo i ostateczna analiza sytuacji. Jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Oby tylko się to utrzymało chociaż z 2 godzinki. Jest godzina 18:45. O 19:30 wychodzę. Żeby jakoś wypełnić czas,zacząłem oglądać ukochaną La Liga. Mało co jednak pamiętam z meczu bo myśli już były na podwórku. Z niecierpliwością odmierzałem czas do wyjścia. Wreszcie wybiła godzina 19:20, zbieram się w nadziei, że niebo zastanę w takim stanie w jakim go opuściłem przed kilkudziesięcioma minutami. Zabieram okulary i filtry i wychodzę. W drodze na dół zastanawiam się jak wielkie będzie moje rozczarowanie, kiedy będę musiał od razu wrócić. Z tego co udało mi się zaobserwować, przejrzystość powietrza była wysoce obiecująca. Otwieram drzwi, wychodzę i ... muszę zawrócić. Zapomniałem z wrażenia wyłączyć lampę na dworze, przy każdym ruchu włączałaby się wywołując w moim układzie nerwowym najwyższy stopień zagrożenia lawinowego. W końcu jestem, pierwsze co robię patrzę do góry. Niebo jest przepiękne. Ani śladu chmur. Jowisz świeci pięknym, równym światłem. Widzę Oriona jeszcze dość nisko nad wschodnim horyzontem i piękne skrzydła Łabędzia na przeciwległym krańcu nieba. To będzie to. Jeszcze chwila, niech oczy przygotują się na prawdziwą gwiezdną ucztę.
Ustawiam Syntę w dogodnym miejscu, obok niej krzesełko. Rozpakowuję swój standardowy zestaw do obserwacji. Okular SW UWA 20 mm z polem 66* trafia do wyciągu jako pierwszy. W pogotowiu na półce już czeka Vixenowy Barlow x2. Obok niego z tej samej familii lantan NLV 6 mm, w razie gdyby. Pierwsze spojrzenie na Jowisza. Żyletka, aż oczy bolą. Bardzo jasna kulka z trzema mniejszymi punkcikami. Dwa główne pasy chmur wyraźnie widoczne na jasnej tarczy. Dokładam do pieca. SW wędruje do Barlowa i do wyciągu. 20 mm x 2 i już mam większego Jupitera. Dalej żyletka, z wyraźniejszymi pasami i z dwoma mniejszymi na północnej i południowej części tarczy. Przy dolnym głównym pasie chmur majaczy jakaś większa nieregularność. Czyżby Plamka? Dokładam mocniej do pieca i od razu wskaźniki na czerwono: NLV 6 mm w wyciągu. Jowisz już nie taki ostry, ale dalej widać bezproblemowo 2 główne pasy chmur, i tu już nie mam wątpliwości: to jest Plamka. Wrażenie nie do opisania. Po prostu cudowne. 58 stopniowe pole w NLV zmusza mnie po czasie do założenia z powrotem zestawu UWA z Barlowem, ale tym razem dodałem sobie do nich niskobudżetowy filtr księżycowy Sky Watchera, którego dostałem w gratisie do Synty. Do Księżyca kompletnie nieprzydatny, a tu proszę, Jowisz nieco przygaszony i skontrastowany. Nie będę się go pozbywał, jeszcze się przyda. Kilka minut kontemplacji Jowisza i nieregularnych zawirowań w jego atmosferze. Chwilę odczekałem po oględzinach tej największej w Układzie Słonecznym żarówki, po czym spojrzałem na niebo. Pięknie. Dalej bezchmurnie. M45, M31, gromady w Woźnicy i Chichotki widoczne nieuzbrojonym okiem. Odwiedziłem wszystkie po kolei. Gromadki pięknie rozbite, w całości bez najmniejszego problemu mieściły się w dość dużym polu Scoposa 30 mm. Nie zatrzymywałem się specjalnie przy żadnej z nich na dłuższy czas, gdyż moim głównym daniem tego wieczornego przyjęcia był Wielki Myśliwy. Chciałem zdążyć przed nawałem chmur, który nieubłaganie zaczął nadciągać znad południowego horyzontu. Dlatego też po niedługim zlustrowaniu okolic M31 rozsiadłem się wygodnie przygotowując do spoglądania na kosmiczny „żłobek”. Do M31 wrócę przy następnej sesji obserwacyjnej, gdyż bardzo intryguje mnie G1 i ciekawy jestem czy moja 10tka wystarczy na jej zaobserwowanie.
Tak więc, wycelowałem wylot tuby dokładnie w to miejsce gdzie znajdowała się M42. Do jej obserwacji użyłem standardowo SW UWA 20 mm + Barlow Vixen x2 + UHC-S Baadera. To mój sprawdzony zestaw optyczny na tą mgławicę. Widok był dużo piękniejszy niż się spodziewałem. Wspaniale wyłoniona z tła mgławica, idealnie skontrastowana. Bezpośrednio patrząc widać było cały jej zarys. Doskonale wyodrębnione kształty „skrzydeł”, bardzo wyraźnie zaznaczony ciemny obszar w centrum, cudownie uwydatnione „rybie usta”. Mgławica nie mieściła się w polu widzenia. Oddalając się nieco od centrum z punktowym Trapezem w kierunku południowym dało się zauważyć zerkaniem jej przyległe„strzępki” , jakby unoszący się dym albo poranna mgła w świetle wschodzącego słońca. Nigdy przedtem nie było mi dane spojrzeć na nią w takich warunkach i ujrzeć aż tyle detali. Nie potrafię znaleźć słów aby opisać to co czułem. Naprawdę niesamowite przeżycie. Widoczne z daleka chmury nie nadciągały jakoś z zawrotną szybkością, więc mogłem spokojnie przyglądać się tej kosmicznej „płaszczce”, jak poetycko określiła ją moja kochana Żona. Im dłużej się przyglądałem, tym więcej szczegółów wydawała się ukazywać.
Nagle przyszedł mi na myśl zachwycający opis obserwacji mgławicy „Koński Łeb” przez mistrza gatunku Acubenesa . Z czystej ciekawości postanowiłem spróbować, czy coś w ogóle będzie można tam dostrzec. Nic sobie nie obiecywałem po tej obserwacji, ot zwyczajna astrociekawość. Za bardzo nie wiedziałem jak się do tego zabrać i gdzie dokładnie szukać, włączyłem więc swoje pomoce naukowe w postaci podręcznego Stellarium Mobile posiłkując się AstroTools. W końcu natrafiłem na niewielką gwiazdkę o numerze katalogowym HIP 26816, która wydawała się być trochę niewyraźna. W tym samym zestawie optycznym zacząłem krążyć w jej sąsiedztwie szukając czegokolwiek. Początkowo nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi, ale po kilku minutach uporczywego wpatrywania się, „na prawo” od wspomnianej gwiazdy zobaczyłem ledwo majaczący kształt jakiegoś bardzo ciemnego obszaru. Wyglądało to jakby ktoś nożyczkami wyciął kawałek tła nieba. Nie zauważyłem żadnego konkretnego kształtu mgławicy ani jakichkolwiek „konikopodobnych” zawirowań ale najwyraźniej był tam jakiś ledwo wyróżniający się ciemniejszy obszar. Zinterpretowałem to jako obiekt IC 434, ale nie mam co do tego pewności. Według symulacji obszar był namierzony prawidłowo. Wkrótce uświadomiłem sobie, że to może być to miejsce.
Kiedy już w końcu chmury na dobre zasłoniły niebo, wróciłem do domu i zacząłem czytać na temat obserwacji „Konia”. Już wcześniej wiedziałem, że potrzeba do niego odpowiedniego filtra. Poruszony niezwykłymi obrazami nie mogłem wczoraj zasnąć. Dzisiaj na chłodno przeanalizowałem wczorajszy wieczór i zamierzam do końca zimy ujarzmić nieuchwytnego mustanga. Z tego też powodu już niedługo zawita do mnie filtr H-beta w oprawie 1.25”.
Olbrzymia radość i satysfakcja towarzyszą mi przez cały dzień. Tak dobrego seeingu nie pamiętam od pewnej nocy letniej, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem 2 pasy pyłowe w M31. M42 jak do tej pory wywarła na mnie największe wrażenie. Bez względu na to czy udało mi się wczoraj trafić na miejsce, gdzie powinien być „Koński Łeb” czy też go sobie po prostu wyobraziłem bo bardzo chciałem, to i tak nie opuszcza mnie dobry nastrój. Wierzę, że jeszcze go upoluję, tak jak i inne wspaniałości nocnego nieba. Nieziemskiej radości, niewypowiedzianej fascynacji zakątkami Wszechświata i głębokiej wiary w to, że warto znosić trudy dnia codziennego, a także nadziei i siły potrzebnej do ich przezwyciężenia na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia i cały 2013 rok Wam wszystkim z serca życzę.
PS. We wczorajszych obserwacjach wiernie towarzyszył mi Jo Blankenburg z najnowszym albumem „Elysium”, szczególnie bliski jest mi utwór „Illumielle”, fanom gatunku szczególnie polecam.
Pozdrawiam
Michał

Autor:  Jerzy Łągiewka [ wtorek, 18 grudnia 2012, 15:49 ]
Tytuł:  Re: Obserwacje z 16 grudnia 2012 - krótkie ale intensywne

Piękny opis, bardzo literacki. Widać pasję i liryczną naturę narratora. Brawo. Aż się prosi o kontynuowanie w jakimś cyklu o charakterze pamiętnikarskim opisów przyszłych epizodów obserwacyjnych. Byłaby to naprawdę dobra lektura, oddziałująca na wyobraźnię i sferę estetyki u czytających.

Autor:  Michał Witek [ wtorek, 18 grudnia 2012, 17:03 ]
Tytuł:  Re: Obserwacje z 16 grudnia 2012 - krótkie ale intensywne

Bardzo dziękuję Jurku za miłe słowa. Daleko mi jednak do Twoich opisów obserwacyjnych Księżyca.
Pozdrawiam

PS. H-beta właśnie dzisiaj do mnie trafił, słowa uznania dla DO za szybką realizację

Autor:  Adam Skrzypek [ wtorek, 18 grudnia 2012, 22:08 ]
Tytuł:  Re: Obserwacje z 16 grudnia 2012 - krótkie ale intensywne

Zgadzam się z Jurkiem w 100%. Czekamy zatem na ciąg dalszy.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 2
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/