Hej, kwiecień na ukończeniu, a w 'dzisiejszych obserwacjach' długa cisza. Chyba nie było aż tak źle z oglądaniem nieba, co?
Nim spadnie deszcz zlotowych relacji wrzucę opis kilku swoich kwietniowych obserwacji.
Otóż, dnie i noce pomiędzy 20 i 26 kwietnia spędzałem z rodziną na Rotoczu.
Miejscówka położona w niebieskim obszarze na mapie Light Pollution okazała się być małą, spokojną wioską położoną przy podrzędnej drodze, z rtęciowym oświetleniem gaszonym o 22:30.
Na mój amatorski gust, nos i oko można tam poszaleć z kosmosem. Nam się trafiła, odpukać, pogoda idealna...tak w dzień jak i w nocy.
Raz tylko, w niedzielę, nastało "załamanie": w dzień krótko postraszyło burzą i lekkim deszczem -
noc już z tysiącami gwiazd i pięknym widowiskiem w postaci czających się gdzieś daleko kłębiastych chmur rozświetlanych błyskawicami.
Dotąd nie wiem dlaczego nie dobyłem aparatu...wizual zauroczył i pochłonął mnie bez reszty
Pozostałe noce bez fajerwerków: zwykła, czarna ciemność i wrażenie miliardów gwiazd nad głową.
Dla miejscowych "ot, noc jak conoc" - nawet teleskopów nie wystawiali!
Dla mieszkańca prześwietlonej aglomeracji - spektakl wart każdych pieniędzy.
OK, o warunkach wiadomo już wszystko. Teraz o sprzęcie.
Wszystkie obserwacje prowadziłem z wykorzystaniem wbudowanego systemu ocznego i legendarnej lidletki 10x50.
Rozpoczynałem krótko po zachodzie Słońca by łapać pojawiające się stopniowo gwiazdy i znikającego Oriona.
Mimo niewielkiej wysokości wielka mgławica była dobrze widoczna.
A później...później oglądałem wszystko...
Zapomniałem zabrać atlas więc wpierw lokalizowałem gwiazdozbiory i celowałem w miejsca znane lub przeczesywałem "teren" natrafiając na DSy.
Przyznam, że niektóre zaskakiwały nieoczekiwanym pojawieniem się w lidletce więc po wszystkim sprawdzałem to w Stellarium.
No i cóż, duże gromady otwarte doskonale widoczne gołym okiem, w lornetce rozdzielone na mrowie gwiazd.
Lidleta z łatwością wychwytywała M13+M92 Herkulesa, M36+M37+M38+NGC2281 Woźnicy, M35 Bliźniaków, M44+M67 Raka, liczne gromady Kasjopeji i Perseusza,
M29+M39 i bodajże NGC6940 w Łabędziu. Veil - nie wiem, pewnie nie widziałem, ale też niezbyt się starałem.
Cygnus wschodził późno - a wtedy ja, z karkiem obolałym od zadzierania głowy lecz nasycony widokami, zachodziłem do łóżka
W Warkoczu chyba majaczyła gromadka M53. Lidletowałem też za galaktykami. W Pannie i Lwie chyba nic nie dostrzegłem albo już nie pamiętam.
Coś tam było w rejonie W.Niedźwiedzicy i Psów Gończych.Oczywiście lista i tak będzie krótka.
Najłatwiej rozprawiałem się z M81. Nieznacznie trudniej było z M51. Więcej roboty było z M63.
Najbardziej ucieszyło mnie ustrzelenie ledwo dostrzegalnego szarego koła - M101. Obiekt całkiem duży i jednocześnie bardzo słaby.
Co ciekawe, w ładną zimową noc, z miejscówki 22km od Gliwic nie udało się tego zobaczyć w kumplowej syncie 12".
Zapewne za sprawą naszych marnych umiejętności i zaświetlonego nieba.
Oczywiście na Was-wyjadaczach zobaczenie oklepanej eMki nie robi wrażenia, ale przecież chodzi o frajdę i wrażenia.
Łoj, wodolejstwo się zrobiło, starczy za cały kwiecień...a wystarczyło napisać, że:
1. Roztocze nie jest złe (co łatwo potwierdzić oglądając świetne astrozdjęcia Szymona)
oraz
2. dobra lidletka też zła nie jest
Gdyby ktoś zapragnął obejrzeć obrazki z rodzinnego wypadu na Roztocze to zapraszam
tutaj.
Koniec części pierwszej i ostatniej.
Pozdrowienia