Już po powrocie melduję się w domu i opiszę w kilku słowach pobyt jak i obserwacje.
Warunki mieliśmy wyśmienite. Bungalow mieliśmy wyposażony od pralki do dzbanka na kawę. Klimatyzacja okazała się niezbędna z uwagi na fakt, że większość czasu spędzonego na wyspie, odbywał się w temperaturze oscylującej w granicach 35-39 stopni. W nocy spadała do 27* czego dowodem jest załączone zdjęcie.
W pierwszym tygodniu chodziliśmy na plażę w naszej miejscowości - o rzut kamieniem. Dosłownie.
W następnym jeździliśmy po wyspie, zdecydowaną część czasu spędzając na plaży w Supetarze. Świetna kameralna plaża z parkingiem, przebieralnią, prysznicem (jednak przeważnie nieczynnym) i krystalicznie czystą wodą. Nie zawsze trafia się taka czysta. Woda jak to woda w Chorwacji. Słona jak cholera. Zasolenie Adriatyku jest kilkukrotnie wyższe niż naszego Bałtyku.
Czas ogólnie spędzaliśmy na plaży oraz na wyjazdach w różne części wyspy.
Dość ciekawą wycieczkę odbyliśmy na Vidovą Gorę
http://www.brac.com.pl/index.php?tyt=39 skąd świetnie widać zlatni rat (złoty róg)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zlatni_Rat widok zapierający dech.
I tak jeździliśmy sobie od miasteczka do miasteczka, od wioski do wioski umilając sobie czas.
Długo by pisać o walorach tego małego, skalistego i pięknego kraju.
Parę słów o obserwacjach.
Jak pisałem wcześniej Łysol nie pozwolił poobserwować, ale znalazła się jedna nocka, która w pełni zrekompensowała mi niedobór czarnego nieba.
W Chorwacji nie ma białych nocy, więc uzbrojony w EDzia i walizkę z akcesoriami udałem się w miejsce, które wcześniej sobie upatrzyłem.
Jakieś 5 km od naszego domku był dość duży plac budowy, na którym stały różnego rodzaju maszyny budowlane, koparki, samochody ciężarowe etc. i dużo, dużo wolnego miejsca. To tam właśnie postanowiłem zakotwiczyć montaż i spędzić nockę.
O 22.00 byłem już rozłożony i rozpoczynając oblukiwanie Saturna, czekałem na prawdziwą ciemną noc.
Jak to w Chorwacji, nie obeszło się bez przygód obserwacyjnych.
Po kolei.
W pierwszą noc po przyjeździe, wyjąłem EDka, a że Księżyc świecił już dość mocno, obserwacje skierowałem tylko w kierunku Saturna.
Jako szukacz wykorzystuję red dota, a ten jest standardowo wyposażony w baterię. Oczywiście zapomniałem jej wyłączyć po obserwacjach, a ta się skutecznie rozładowała, o czy dowiedziałem się dopiero przy plenerowych obserwacjach.
No i zaczął się problem, bo jak tu szukać bez szukacza?
Na szczęście miałem wskaźnik laserowy i plaster, więc pomyślałem - nie ma problemu!
Grubo się myliłem, bo baterie w laserze... padły!
Zaczynały się schody.
Na szczęście miałem w walizce inne baterie, lekko zużyte, których - myśląc wcześniej - nie wyrzuciłem, a zostawiłem na czarną godzinę.
PRZYDAŁY SIĘ bo dwie z sześciu jeszcze nadawały się do użycia w laserze.
Zamontowałem na teleskop za pomocą plastra i o dziwo działało jak ta lala. Nawiasem mówiąc, bardzo łatwo się szukało.
I tu moja przygoda.
Była już jakaś 23.00, a więc już godzinka obserwacji i na "mój" plac wjeżdża z impetem wielki pick up z jeszcze większym, chyba 2 metrowym i 130 kilowym Chorwatem.
Myslę sobie, będzie lanie

Facio patrzy na rejestrację, na mnie, na Edzia, na mnie i mówi:
-mówisz po Chorwacku?
-no, e, hm.... kilka słów - odpowiadam
-AAAAA! Patrzysz w gwiazdy
-Nooooooooooo!
-Achaaaaaaaaaa, mówi
-Chcesz, to pokażę Ci Saturna - zagaduję
-No! Dawaj!
I nagle na placu budowy pojawia się kolejny samochód z dwoma następnymi Chorwatami.
Myślę, Uciekać, czy dostać po ryjoku?
Goście wdali się w dyskusję i podziwianie Saturna, który co chwila im uciekał i musiałem ustawiać od nowa.
Zauważyli, że nie mam złych czy też samobójczych zamiarów i po naradzie odbąknęli, żebym sobie spokojnie oglądał.
W trakcie ich rozmowy zrozumiałem, że goście widzieli z domu nieopodal mój laser i nie wiedzieli co się dzieje na ich budowie?
Kradną im sprzęt, auta, koparki czy co i dlatego przyjechali zobaczyć.
Zamieniliśmy jeszcze kilka zdań, skąd jestem, jak mam na imię i temu podobne i moi nowi przyjaciele pojechali do domów zostawiając mnie na szczęście samego.
Kurcze jak nie byki to wielcy Chorwaci

Co do samych obserwacji, to było tak ciemno, że Edek spokojnie dał radę wszystkim eMkom w Skorpionie, Strzelcu i wielu innym gwiazdozbiorom, o których tu nie muszę szerzej pisać. EDek radził sobie nawet z niektórymi NGC, a mówi się, że to apertura jest najważniejsza, a tu się okazuje, że niebo i LP.
Całe obserwacje w komfortowej temperaturze 27*C co zaraz zobaczycie na zdjęciu.
Do domu wróciliśmy w nocy z piątku na sobotę, na szczęście bez uciążliwych korków i kłopotów drogowych.
Zrobiliśmy blisko 3000 km łącznie z jazdą na miejscu, a w jedną stronę było 1200.
Po drodze w Czechach, zatrzymaliśmy się na krótką półgodzinną drzemkę, bo oko już powolutku leciało.
Było strasznie gorąco i niesamowicie fajnie. Już odkładam pięcioki do puchy na następne wakacje.
Na koniec kilka zdjęć z wakacji dla zachęcenia Was do tego małego, skalistego, uroczego i gorącego miejsca w Europie.