"Chromatyka pełni" (Chromatyczna pełnia)
Określenie "chromatyka" może być wieloznacznie rozumiane. Może dotyczyć barw (kolorów), tonów (tonacji), odcieni (subtelnych różnic) - a wszystkie razem mogą stać się określeniami pełni Księżyca - jej kolorów i ich odcieni, subtelnych różnic, tonacji w odczuwaniu wrażeń estetycznych.
Sam byłem wyrazicielem zasady, że w czasie pełni nie warto kierować teleskopu w kierunku Srebrnego Globu. Kilka epizodów obserwacyjnych i przy okazji wykonanych zdjęć zmieniło moje nastawienie. Właśnie "chromatyka pełni" (jako określenie) najlepiej oddaje wrażenia z oglądania tej fazy lunacji - przy czym pełnia odnosi się do góra dwóch dni przed i po samej pełni (w zawężonym zastosowaniu nawet do jednego tylko dnia przed i po). Gdyby mi się udało zaprezentować całą paletę barwną (dosłownie i w przenośni) miałbym satysfakcję i możliwe, że wpłynąłbym również na Wasz stosunek do naszego satelity - byłby on rzeczywistym barwnym fenomenem naszego nieba. Spróbuję.
Oczywiście podstawą będą zdjęcia w możliwie najlepszej i największej skali, ale zdjęcia reportażowe stanowić powinny uzasadnienie barwnej metafory zawartej w tytule.
Powinienem zacząć ten wątek od wielkiej tegorocznej pełni (lub jeszcze wcześniej od wrześniowej, ubiegłorocznej) jako punktu odniesienia "skali chromatycznej". Będzie to więc dla niektórych z Was powtórka, ale gdyby tak sie nie stało logika tego wątku byłaby niespójna. Na wstępie więc - powtórka z czerwcowej pełni, a dalej to już na bieżąco...
http://www.astrocd.pl/forum/viewtopic.php?f=29&t=4087Udało mi się w lipcu poskładać jednolity i dość dobry materiał, zatem teraz - pełnia lipcowa, która przypadała na 22-ego o godzinie 20.16.
ED80 posadowiony na EQ3-2 - zdjęcia w ognisku głównym lub z użyciem telekonwertera 1,8x (F1080) i 2x (F1200), rejestrator Lumix G3 z filtrem UV/IR-cut. Serie 100 - 150 zdjęć, z których w Registxie składane były obrazy (w zależności od stanu atmosfery wyselekcjonowanych było od 60-ciu do 100 klatek).
21. lipca - niecała doba do pełni. Księżyc nisko nad horyzontem (poniżej 20*), ale dzięki bardzo dobrym warunkom wyjątkowo jasny. Czyste powietrze, prawie bezwietrznie, ciepło - warunki dzięki którym obraz satelity wspaniale kontrastował i był prawie spokojny. Moje starania i plany zrealizowane - zdjęcia Grimaldiego po długiej przerwie. Wspaniały widok. Wraz z położonym bliżej terminatora Ricciolim oba kratery stanowią charakterystyczny duet. Trochę żałuję, że linia cienia odsunęła się już daleko od krawędzi Grimaldiego uniemożliwiając mi zobaczenie "krzyża św. Andrzeja", który tworzy światłocień na północno-zachodnim zboczu krateru. Nagrodą za to był widok bogato pofałdowanej w tym miejscu zachodniej krawędzi Srebrnego Globu. Na południowym-zachodzie urzekały swoim pięknem Pingre i Bailly - ten drugi to duży 300-tu kilometrowy twór, którego wypukły środek zdaje się wznosić ponad zewnętrzne wały. W środkowej partii zachodniej krawędzi, pomiędzy kraterami: Rocca (od północy) i Eichstadtem (od południa) leży Mare Orientale (Morze Wschodnie), którego niekonsekwentna nazwa pochodzi sprzed 1965 roku i uchwały Konwencji Astronautycznej zmieniającej nazwenictwo kierunków: wschodniego i zachodniego (zatem dawniej zachodnia krawędź była wschodnią i stąd nazwa morza, której już Konwencja nie zmieniła). Można zauważyć ostre dwie krawędzie zewnętrznych pierścieni otaczających Mare Orientale. Gdyby Morze Wschodnie było usytuowane w całości na widocznej stronie Księżyca - byłoby najpiękniejszym z mórz. Z czystym sumieniem mógłbym powiedzieć, że nic innego nie mogłoby się z nim równać. Pewne wyobrażenie tego widoku daje nam Mare Nectaris w odpowiednim oświetleniu, ale choć ono samo jest urocze, może być jedynie namiastką, uproszczeniem owego widoku. Libracja w chwili wykonywania zdjęcia wynosiła tylko 2* i kiedy osiągnie kiedyś ponad 7*, Mare Orientale stanie się całościowym mirażem utraconych imponderabiliów naszego Satelity - straconych dla nas w bezpośrednich obserwacjach, ale dzięki orbitalnym laboratoriom przekazywanych w postaci wspaniałych zdjęć tego obszaru.