Adam Skrzypek napisał(a):
Norwegia jest piękna.
Klimat drewnianych domków z latarenkami w oknach, zwyle bez firanek, jest niesamowity. Miasto wygląda jak z baśni Andersena. Surowa natura fiordów zapiera dech w piersiach. (...)
Skalisty brzeg fiordu, sina tafla wody, ośnieżone góry po jego drugiej stronie, surowość natury poprzeplatana ciepłem maleńkich drewnianych domków w pastelowych kolorach zieleni, bordo, ciepłej szarości czy bieli robiły niesamowite wrażenie. (...)
Bycie mięczakami jednak się opłaciło, gdyż wędrowaliśmy w bajkowej scenerii niczym z baśni Andersena. Wspomniane już wcześniej skandynawskie drewniane domki z lampkami w każdym z okien, brak firanek lub ich namiastka, ciepłe jasne wnętrza rodem z Ikea tworzyły niepowtarzalny klimat. Padający gęsty śnieg dopełniał całości, a do świątecznej atmosfery brakowało jedynie zapachu grzanego wina i pierników. Czuć było oddech Skandynawii. (...)
Idziemy dalej brnąc w gąszcz bajkowych uliczek oświetlonych klimatycznymi lampkami, oprószonych świeżym śniegiem, wrażenie robią ustawione przed wejściami do sklepów latarenki ze świecami przypominającymi te z Ikea, jednak gigantycznych rozmiarów. Widać tutaj kult światła, jest to niesamowite. Cóż, mają go tutaj tak mało, nie ma więc się co dziwić. Latarenki, czy to w oknach, czy przed sklepami, czy na skwerach i placach tworzą magiczny, wręcz świąteczny nastrój. Potęguje go niestabilność pogody, w czasie minuty z bezchmurnej pogody potrafi się wywiązać śnieżna zawierucha. (...)
Noc 19/20 styczeń 2013 r. - w oczekiwaniu na zorzę. (...)
Pogoda wieczorową porą nie zapowiadała się ciekawie, co chwilkę zrywała się śnieżna zawierucha przeplatana momentami ciszy. Pomiędzy chmurami czasami dawało się zauważyć czyste rozgwieżdżone niebo. Postanowiliśmy zrobić okresowe dyżury, co chwilkę ktoś wychodził na zewnątrz zerknąć w niebo, niestety, bez powodzenia... Prognozy dawały jednakże cień nadziei. (...)
Okutałem się więc w ubranie, chociaż nie było zbyt zimno, około -2 stopnie, statyw na ramię i w drogę. Stąpając ostrożnie aby nie zaliczyć poślizgu na ścieżce spoglądałem uważnie pod nogi. Przeszedłem parę kroków, podniosłem wzrok do góry i... moim oczom ukazała się przepiękna zorza! Myślałem że śnię, wrażenie było niesamowite, pierwszy raz widziałem to na oczy i wiedząc że to zorza niedowierzałem sam sobie. Czy aby na pewno? (...)
Jest! Jeeest! Przepiękna. Wlepiamy oczy w niebo i wyławiamy zielonkawe smugi pojawiające się tu i ówdzież, delikatne i zmysłowe, szybko rozpływające się niczym mgła. (...)
Wracamy na stanowiska i... zostaliśmy świadkami przepięknego koncertu, jaki dała nam aurora. Bardzo jasne pasy zieleni wprost wiły się na naszych oczach, szeroko na firmanencie, wzdłuż linii wschód - zachód. To wychodziła zza gór, to pojawiała się w zenicie. Do zieleni dołączył fiolet - róż. Zorza bardzo szybko zmieniała swój kształt, jak pióropusz piasku na wydmach. Do pasm dołączyły pojawiające się i znikające kurtyny, poprzeczne smugi przypominające firanki czy strugi deszczu. Trudno to opowiedzieć, feeria kształtów i kolorów, szybkość zmian wywarły na nas niesamowite wrażenie.
Adam, nie mam pytań. Powinieneś pisać powieści! Podziękować, raz jeszcze. Wspaniałe zamieszczacie zdjęcia z wyprawy ale ta relacja przemawia równie mocno! Czytając można się poczuć obecnym na dalekiej wyprawie aż na koło podbiegunowe... Oglądając po raz wtóry fascynujące ilustracje chciałoby się poczytać jeszcze
